W dniu 31 sierpnia 2020 r. przypada 40 rocznica powstania NSZZ „Solidarność” oraz Dzień Solidarności i Wolności święto państwowe, obchodzone w rocznicę porozumień sierpniowych, ustanowione w celu upamiętnienia historycznego zrywu Polaków z 1980 r., który zapoczątkował proces upadku komunizmu. Zachęcamy do przeczytania fragmentu książki Jarosława Leszczełowskiego "Złocieniec który widziałem" opisującego ówczesną sytuację w Złocieńcu.
"Solidarnościowa wiosna" w Złocieńcu
Zaopatrzenie w Złocieńcu, i nie tylko, było ciągle bardzo złe, rosły kolejki w sklepach, a towary szybko znikały z półek. Protesty wielkich zakładów w kraju dodatkowo podwyższały napięcie. W końcu i robotnice ZPW przerwały pracę. To właśnie one po ciężkim dniu pracy musiały wystawać w kolejkach po wiecznie brakujące towary i one pierwsze straciły cierpliwość. Jednak w sierpniu 1980 r. w złocienieckim ZPW nie doszło do strajku na większą skalę. Fabryczne maszyny stanęły zaledwie na dwie lub trzy godziny. Wydarzenia te zresztą słabo zachowały się w pamięci naocznych świadków. W hali tkalni odbyło się coś w rodzaju wiecu, na którym kobiety głośno mówiły o trapiących ich bolączkach. Na spotkanie ruszyli natychmiast przedstawiciele władz miejskich i dyrekcji zakładów. Prowadzono rozmowy w celu skłonienia kobiet do wznowienia pracy. Naczelnikiem miasta był wtedy Henryk Czarnota, który dobrze pamięta spotkanie z włókniarkami:
W moim mieście wybuchł strajk, a załoga ZPW życzyła sobie spotkania z władzami. Udałem się więc do fabrycznej hali, gdzie zgromadziły się wzburzone kobiety. Byli ze mną Janusz Fader - prezes PSS „Jutrzenka”, a także I sekretarz Komitetu Miejskiego PZPR. Główną bolączką był brak pokrycia towaru na realizację kartek żywnościowych. Kobiety narzekały też na kolejki. Jedna z robotnic powiedziała do mnie:
- Pana to w kolejce nie widuję.
- Ma pani rację, gdybym ja stał w kolejkach, to nigdy państwo nie dostalibyście się do mnie z waszymi sprawami, ale to wcale nie znaczy, że ja dostaję mięso spod lady.
Ludzie pracowali ciężko fizycznie i chcieli kupić dobre mięso w sklepach, tymczasem było to coraz trudniejsze. Głównym problemem było właśnie zaopatrzenie, wysokość zarobków odgrywała drugorzędną rolę. Musiałem odpowiadać na wszystkie pytania. Podczas rozmów przyznawałem ludziom rację, faktycznie zaopatrzenie było fatalne. Ale przecież nie była to wina władz lokalnych. W końcu robotnicy wrócili do pracy, udało się jakoś załagodzić sytuację. Potem były jeszcze dwa takie spotkania. Szefowie przedsiębiorstw handlowych otrzymali zadania pozyskania większej ilości towarów. Ten strajk i napięta sytuacja w ZPW dawały mi dodatkowe argumenty podczas starań o dodatkową ilość tzw. masy towarowej do sklepów. Decydował o tym Wydział Handlu Urzędu Wojewódzkiego. Telefonowałem do nich bezpośrednio, żądając dostaw. To odnosiło skutek, gdyż w okolicy nie było innych strajków, a w Złocieńcu była liczna klasa robotnicza1.
31 sierpnia 1980 roku na przystrojoną bramę numer 2 Stoczni Gdańskiej imienia Lenina wszedł wąsaty elektryk, Lech Wałęsa. Jego mało wygładzone, ale szczere przemówienie podsumowujące strajk wywołało entuzjazm zebranego wokół stoczni tłumu, padają słowa: Mamy rzecz najważniejszą: nasze niezależne samorządne związki zawodowe.
Pamiętam, że mimo podpisania porozumień sierpniowych władze nie od razu zarejestrowały Niezależny Samodzielny Związek Zawodowy „Solidarność”. Próbowano jeszcze jakichś matactw i wykrętów. W tych dniach codziennie rano dojeżdżałem ze Złocieńca do Drawska, uczęszczając do liceum ogólnokształcącego. Dobrze pamiętam wielki biały napis umieszczony na wagonach pociągu przez kolejarzy: „ŻĄDAMY REJESTRACJI NSZZ SOLIDARNOŚĆ!”.
Legitymacja delegata NSZZ „Solidarność” w ZPW, udostępniona przez Stanisława Barana
24 września złożono wniosek o rejestrację „Solidarności”, jednak Sąd Wojewódzki w Warszawie dokonał skandalicznej manipulacji, wprowadzając nieuzgodnione zmiany w statucie powstającego związku. Sfałszowany w ten sposób statut nie zawierał prawa do strajku, dopisano za to zdanie o kierowniczej roli PZPR. W wyniku zdecydowanego protestu władz NSZZ „Solidarność” 10 listopada 1980 r. Sąd Najwyższy uchylił bezprawne poprawki. Proces rejestracji został tym samym pomyślnie zakończony. To był przełom, powstała organizacja, która była wolna od wpływów PZPR. Zagwarantowana w konstytucji przewodnia rola tej partii stanie się wkrótce fikcją, gdy do nowego związku wstąpi blisko 10 milionów Polaków.
Legitymacje delegata ZPW Złocieniec wystawione przez Międzyzakładowy Komitet założycielski NSZZ „Solidarność” w Szczecinku
Wydarzenia w Złocieńcu przebiegały według schematu znanego w całym kraju. Po porozumieniach sierpniowych załoga ZPW domagała się utworzenia nowych związków zawodowych, które byłyby niezależne i samorządne. W październiku 1980 r. odbyły się wybory nowego zarządu starego związku zawodowego, który miał odtąd również nazywać się niezależnym i samorządnym związkiem branżowym. Nowym przewodniczącym został Leszek Krause, a związek liczył 300 członków2. Jednak już po tych wyborach część członków zarządu odmówiła podjęcia działalności w związku branżowym, podejmując pracę nad organizacją NSZZ „Solidarność” w ZPW.
W sierpniu i wrześniu pracownicy wszystkich wydziałów sformułowali długie listy postulatów, które przekazano dyrekcji zakładów. Lektura tych żądań potwierdza moją wcześniejszą tezę, że robotnicy domagali się głównie poprawy swojego bytu. Na pierwszym miejscu stały oczywiście żądania płacowe. Zdecydowaną większość postulatów stanowią socjalne żądania o charakterze lokalnym: lepsze zaopatrzenie zakładowego sklepu w artykuły nabiałowe, zniesienie obowiązku zdawania starej odzieży roboczej, podwyższenie stawki za nocną zmianę, wcześniejsze otwieranie przedszkola i żłobka, zagwarantowanie pierwszeństwa dla pracowników ZPW w przyjmowaniu ich dzieci do przedszkola, budowa hotelu zakładowego, dowożenie pracowników do pracy z oddalonych dzielnic miasta, zwiększenie budownictwa mieszkaniowego, likwidacja dużych różnic w zarobkach, zmniejszenie liczby etatów w ośrodku wypoczynkowym Siecino w sezonie zimowym, zmiana kierownika socjalnego, zmniejszenie etatów pracowników umysłowych w przedsiębiorstwie, wyeliminowanie pracowników biurowych na etatach fizycznych, podwyższenie zarobków o 15% dla pracowników fizycznych, zmiana zakładowej pielęgniarki, usprawnienie systemu rejestracji i zwiększenie dyscypliny pracy przychodni zakładowej, skrócenie okresu używalności obuwia roboczego i fartuchów, poprawienie zaopatrzenia w odzież roboczą i ochronną, zwiększenie dopłat do węgla, zapewnienie pracy kucharek na trzy zmiany lub zezwolenie na używanie czajników na wydziale, zagwarantowanie płac, które wystarczą na wyżywienie rodzin, codzienny płatny półgodzinny postój na omiatanie krosien, natychmiastowe uzupełnienie oświetlenia, kupienie nowego autokaru, prasowanie odzieży ochronnej przed wydawaniem3.
Ciekawa grupa postulatów dotyczy pewnych nadużyć, które występowały na terenie zakładu i miasta oraz nierównego traktowania wszystkich pracowników. Żądano możliwości korzystania z ośrodka na jeziorem Siecino przez wszystkich pracowników. Wśród postulatów pojawia się też często żądanie wyjaśnienia, kto dotychczas korzystał z przystani nad jeziorem Wilczkowo: dyrektor Śliz niech wytłumaczy, co to za przystań nad jeziorem Wilczkowo, za czyje pieniądze zbudowana i dla kogo przeznaczona4. W zakładzie najwyraźniej remontowano samochody prywatne, ale ten przywilej nie był dostępny dla wszystkich, stąd pracownicy wydziału elektrycznego sformułowali następujący postulat: Umożliwić pracownikom drobne naprawy lub wprowadzić kategoryczny zakaz remontów samochodów prywatnych na terenie zakładu5. Przyglądano się też funkcjonariuszom partyjnym. Jeden z wydziałów żądał usunięcia I sekretarza Komitetu Miejskiego PZPR jako funkcji zbędnej. Ten sam wydział zainteresował szefem zakładowej komórki partyjnej, który jest na etacie brygadzista ślusarz-spawacz, a nie jest opłacany przez partię6. Zwracano uwagę na drobne przejawy nepotyzmu. Żądano również zaprzestania niesprawiedliwego przydziału mieszkań i sprzedaży mięsa w sklepie po znajomości.
Znaczna część postulatów socjalnych miała charakter ogólnokrajowy. Domagano się: zrównania zasiłków rodzinnych przysługujących robotnikom z zasiłkami w wojsku, milicji i SB, wcześniejszych emerytur, wszystkich płatnych wolnych sobót i płatnych dwuletnich urlopów macierzyńskich7. Ktoś zadał też pytanie, co się stało z hasłem „samochód dla robotnika”?
Postulatów politycznych praktycznie nie było. Na wszystkich listach znajdowało się natomiast żądanie utworzenia wolnych związków zawodowych.
Przypuszczam, że pozytywny przebieg procesu rejestracyjnego NSZZ „Solidarność” w kraju skłonił pracowników ZPW do założenia tego związku w złocienieckiej fabryce. Inicjatorami utworzenia NSZZ „Solidarność” w ZPW byli: Halina Beńko, Stanisław Barański, Stanisław Baran, Bolesław Błażejewicz i Henryk Marek. Osoby te odgrywały też czołową rolę w strukturach miejskich tego związku.
25–lecie posługi duszpasterskiej ks. Mieczysława Sarneckiego. Kwiaty wręcza delegacja NSZZ „Solidarność” w Złocieńcu. Widać wpięte w klapy marynarek znaczki z napisem „Solidarność”. Pierwszy od prawej stoi Henryk Marek. Zdjęcie z Kroniki parafii w Złocieńcu
9 listopada 1980 r. odbyło się zebranie, na którym wyłoniono komitet założycielski. Powstanie wolnego związku wywołało wielki entuzjazm pracowników, gdyż już pierwszego dnia działalności nowej organizacji zgłosiło się do niej ponad tysiąc chętnych, co stanowiło 83% załogi. W skład komitetu założycielskiego weszli: Halina Beńko, Stanisław Barański, Stanisław Baran, Bolesław Błazejewicz, Teofil Gil, Tadeusz Gryglewicz, Henryk Marek i Henryk Sobczyk. 17 stycznia 1981 r. utworzono zarząd związku w składzie: Michał Suszko – przewodniczący, Antoni Rutkowski – sekretarz, Halina Beńko, Czesława Nadolna, Zdzisław Szymkiewicz, Romuald Kordeczka, Stanisław Barański, Teofil Gil, Maria Ożóg, Henryk Marek, Bolesław Błazejewicz, Aleksander Śmietanka, Stanisław Baran, Zenon Tomków, Edward Sycz, Henryk Tyś, Janusz Krzemiński, Teresa Żylis i Zbigniew Siuda.
Trudno dziś ustalić okoliczności kolejnych wydarzeń, ale w krótkim okresie doszło do dwukrotnej zmiany przewodniczącego i sekretarza. Rezygnację złożyli Michał Suszko i jego następca Franciszek Borowik. Ostatecznie przewodniczącym związku został Henryk Marek, a sekretarzem Stanisław Baran8.
Szefem NSZZ „Solidarność” w mieście został Stanisław Barański z ZPW, gdyż związkowcy z tej fabryki odgrywali najważniejszą rolę w miejskim ruchu związkowym. Ponadto w zarządzie miejskiej komórki pracował Adam Skałecki.
Silne komórki NSZZ „Solidarność” powstawały we wszystkich złocienieckich zakładach pracy. Moja mama wspomina, że w MPGKiM do „Solidarności” zapisali się wszyscy pracownicy poza byłym posłem na sejm Józefem Marchewką.
Henryk Czarnota pamięta, że pomieszczenie dla siedziby miejskiej „Solidarności” wygospodarował urząd miasta na polecenie władz zwierzchnich. Podobnie było z wyposażeniem i meblami. NSZZ „Solidarność” mieściła się odtąd w budynku na skrzyżowaniu dzisiejszych ulic Piłsudskiego i Połczyńskiej. Zatrzymywałem się tam chętnie, bo za szybą było mnóstwo ciekawych informacji wydrukowanych na powielaczu. Czytałem je wszystkie. Pamiętam, że na jednej z kartek umieszczono cytat z wypowiedzi Lenina: Państwo policyjne, to państwo, w którym policjant zarabia więcej od nauczyciela. Któregoś dnia wszedłem do środka i zapytałem, czy znaczek „Solidarność” mogą kupić tylko członkowie związku. Młoda kobieta odpowiedziała mi uprzejmie, że sympatycy mogą również i w taki sposób stałem się właścicielem znaczka. Byłem wtedy uczniem trzeciej klasy liceum ogólnokształcącego. Pamiętam też, że i jeden z nauczycieli historii przychodził z takim znaczkiem do pracy.
W pierwszym domu od prawej mieściła się siedziba miejskiej „Solidarności”. Fot. Zbigniew Czepe
Pierwsze znaczki z napisem „Solidarność” przywiózł do Złocieńca z Koszalina Stanisław Baran:
Kiedy przyjechałem do Koszalina, poszedłem do domu związkowego, gdzie wygospodarowano pomieszczenie dla „Solidarności”. W woreczkach foliowych leżały tam znaczki popakowane po 100 sztuk. Kupiłem taki worek i pojechałem na zajęcia muzyczne. Podczas zajęć wyciągnąłem te znaczki i oglądałem, co zauważył prowadzący lekcję profesor. Na przerwie podszedł do mnie i powiedział: „A pana poproszę do siebie”. Kiedy dotarliśmy do jego gabinetu, powiedział: „Widziałem u pana znaczki, czy może mi pan jeden sprzedać?” Sprezentowałem mu natychmiast dwa znaczki. Po zakończeniu przerwy profesor wkroczył na zajęcia ze znaczkiem w klapie. Z takimi przejawami sympatii spotykaliśmy się wtedy ciągle9.
Sytuacja gospodarcza była coraz trudniejsza, ale jednocześnie był to czas wielkich nadziei. Pamiętam, że przeżyłem wtedy wyjątkowe obchody święta 1 Maja. Jeszcze rok wcześniej, w 1980 r., musiałem, pojechać do sąsiedniego Drawska Pomorskiego, gdzie uczęszczałem do szkoły. Żałosne obchody zaczynały się oczywiście od sprawdzenia obecności. Cała impreza była sztuczna i nadęta. 1 Maja 1981 r. był zupełnie inny. Po pierwsze, dowiedzieliśmy się, że tym razem nie musimy jechać do Drawska na obowiązkowy pochód. Natomiast w Złocieńcu obchody zorganizowane były w sposób wyjątkowy, dla mnie zupełnie nieznany. Najpierw była msza polowa, w której spontanicznie uczestniczyły tysiące złocienian. Msza w intencji Ojczyzny została odprawiona o godzinie 9.00 przez proboszcza Mieczysława Sarneckiego. Inicjatorami tej uroczystości byli ksiądz proboszcz i władze złocienieckiej NSZZ „Solidarność”. Po zakończeniu nabożeństwa wezwano jego uczestników do przemarszu pod pomnik poległych żołnierzy 1 Armii Wojska Polskiego. Tłumy zebrały się pod obeliskiem, gdzie złożono kwiaty. Mieszkańcy demonstracyjnie oddali hołd polskim żołnierzom, zachowując obojętność wobec pomnika ku czci żołnierzy radzieckich przy ówczesnym placu Pierwszego Maja. Było tak dlatego, że tamten pomnik nie kojarzył się wtedy z poległymi żołnierzami Armii Czerwonej, lecz jedynie ze zniewoleniem Polski.
17 maja 1981 r. z inicjatywy NSZZ „Solidarność” została odprawiona kolejna msza polowa. Tym razem nabożeństwo zostało odprawione w intencji Ojca Świętego, który 13 maja został ciężko zraniony przez tureckiego zamachowca.
Podczas tradycyjnej procesji Bożego Ciała przygotowano cztery ołtarze. Dwa z nich przygotowały NSZZ „Solidarność” i Branżowe Związki Zawodowe.
Tymczasem na poligonie drawskim odbywały się wielkie manewry wojsk Układu Warszawskiego pod kryptonimem „Sojuz 81”. Czas ich trwania został przedłużony, co stanowiło niewątpliwie mało zakamuflowaną groźbę skierowaną do zbyt liberalnych, zdaniem wschodniego sąsiada, władz polskich. Jeden z ówczesnych mieszkańców Mielenka wspomina:
Wojsko wielu krajów przejeżdżało przez malutką wieś Mielenko. Przez sam środek wsi jechały ciężkie czołgi. Kolumny samochodowe jechały niemal bezustannie w stronę poligonu i rampy kolejowej, gdzie wśród dziesiątków pojazdów i setek żołnierzy wymieniających się codziennie odbywał się handel z miejscową ludnością. Byłem wtedy małym chłopcem, ale pamiętam, że dla dzieci z okolic poligonu drawskiego spotkania z wojskiem były zawsze ekscytujące. Do domów zawsze wracaliśmy z konserwami i całymi plecakami sucharów. Kiedyś żołnierz z NRD dał mi dużą paczkę kakao. Handlowaliśmy gazetami, papierosami, a starsi koledzy butelkami wina. Pamiętam, jak moja babcia zaniosła kiedyś ze mną całą miskę placków ziemniaczanych żołnierzom stojącym na trasie przejazdu kolumny wojsk. Byli to Rosjanie, ucieszyli się i zaprosili nas do ogniska. Byli zmarznięci i głodni10.
1 Tamże.
2 A. Zmysłowski, Kronika ZPW część II, Złocieniec 1977-92.
3 Tamże.
4 Tamże.
5 Tamże.
6 Tamże.
7 Tamże.
8 Tamże.
9 Relacja S. Barana, nagranie w archiwum autora.
10 http://zlocieniec.mojeforum.net
Wpisany przez: Sebastian Kuropatnicki